KLINIKA CUTTINGOWA: Przebieg cz. I

Data: 30 listopada 2016r
Autor: Podkowa

Udział w klinice cuttingowej zgłosiły cztery ośrodki i ośmiu uczestników  czyli tyle, ile przybyć mogło. John był więc zadowolony mając maksymalną ilość chętnych, której mógł swoją wiedzę przekazać: a uczyć lubił mimo, że młodzi adepci jeździectwa raczej woleli lekcje z Sindy. Nic dziwnego: baba to zawsze baba, może być mądra, może być stanowcza i inteligentna, ale to do niej będzie ciągnęła dzieciarnia. A i tak ostatecznie przychodzili do niego, gdy chodziło o te najważniejsze sprawy. Cóż, przynajmniej nie zawracali mu głowy bzdurami.
O wpół do ósmej przybył do sali przy hotelu w której mieli zbierać się uczestnicy, a w której około jedenastej miał zacząć wykład. Liczył, że będzie w niej pierwszy, jednak okazało się, że wyprzedził go gość przybyły prosto z Maroka — Zafira Naharis siedziała już przy jednym z foteli, częstując się kanapkami i sałatkami, które przygotowali pracownicy tutejszej restauracji: do wpół do jedenastej miało być wystawione śniadanie, które później miało zmienić się na słodkości.
John skinął głową, gdy podszedł do kobiety.
— Witam panią serdecznie, John Trevor.
Zafira wstała z miejsca, aby wymienić z mężczyzną grzecznościowe pytania: jak się pani miewa? Tak, tak, jest pani pierwsza. Zgaduje, że miała pani wcześnie samolot...?
Jej koń stał już w stajni i z tego, co John wywnioskował zniósł drogę całkiem nieźle. 
Zafira wróciła do odpoczywania po drodze, zaś mężczyzna zaczął przygotowywać wykład: podłączył sprzęt i sprawdził prezentacje, którą przygotował (a właściwie jego syn z jego pomocą, ale przecież nikt o takie drobnostki nie będzie się czepiał), by nie było, że później coś nie działa. Gdy skończył w pokoju rozległ się tupot stóp — ktoś wyraźnie wchodził po schodach do swojego pokoju. Pewnie kolejni uczestnicy. 
Rzeczywiście, tym razem na miejsce dojechała ekipa z Echo Stable. Harry Rhodes i Coralyn Hayes mieli brać udział w wykładach, zaś ich szefowa, Ruska, wpadła do hodowli tylko jako gość. Weszła jednak do sali, by przywitać się z Johnem mając przy swoim boku długowłosego owczarka.
W czasie powitań nie zauważyli, że na teren hodowli przyjechała kolejna grupa: akurat, gdy tematy luźnych półoficjalnych rozmów z Ruską zaczęły Johnowi się kończyć do pomieszczenia weszła Esmeralda z Łukaszem Basiakiem Poza nimi z ich ekipy przyjechała nijaka Paulina, której John do tej pory nie kojarzył. W tamtym momencie brakowało jedynie przedstawicielki Summer Berry oraz przedstawicieli Estrelli, ale i oni wkrótce przyjechali, wchodząc do budynku niemal w tym samym momencie. 
Do jedenastej wszyscy starzy znajomi — bo jak ich inaczej nazwać — spędzali czas na powitaniach i wymianie najważniejszych informacji. Boksi opowiadała o jakiejś ważnej imprezie w jej stajni (która Johna nijak interesowała: klasyka to nie była jego bajka), Ruska nie potrafiła skończyć rozmawiać z Megan i Angess, zaś Zafira spędzała tym razem czas z Esmeraldą. Łukasz i Paulina tym razem spędzali czas we własnym gronie.
A John? John krążył od jednych do drugich podpytując o istotne dla cuttingu rzeczy i próbując wyczaić, kto ile wie: szybko dowiedział się, że Boksi nigdy nie miała styczności z tą dyscypliną (a miał nadzieję, że po prostu chwilowo nie ma do tego konia.. cóż, dadzą sobie radę). Pozostali w większości jakąś praktykę mieli, choć chyba nikt z nich nie pracował z bydłem na co dzień. Niestety, tego on im zapewnić nie mógł... A szkoda. W końcu kto nie uwielbia krów? 

W końcu zaczął się wykład. John stanął na przodzie, a słuchacze ustawili krzesła w półkolu wokół niego. Ruska wyszła chwilę przed rozpoczęciem wykładu, zauważając po drodze Kaśkę. Chyba poszły razem poplotkować. Jak John znał dziewczynę Ruska pewnie prędko wyląduje w stajni razem ze swoim psem. Cóż, nie sądził, aby ta miała coś przeciwko.
Zaczął opowiadać o cuttingu. Wyraźnie, ale dynamicznie, tak, by nie znudzić słuchaczy, w międzyczasie pokazując odpowiednie do tego slajdy w tle.
— Dobrze, szanowni państwo, zacznijmy. Z tego co wiem nie wszyscy z zebranych mieli styczność z tą dyscypliną, dlatego pozwólcie, że najpierw opowiem na czym ona polega.
Przerwał na chwilę, biorąc głęboki wdech.
— Jak dobrze wiecie, większość z konkurencji jeździeckich ma przede wszystkim ładnie wyglądać: panowanie nad koniem jest istotne, ale cóż, piaffy, czy spiny nie należą raczej do niczego naturalnego, czy nadzwyczaj praktycznego. To sztuczki, które po prostu mają cieszyć oko. Cutting zaś jest czymś, co powstało z potrzeby i dalej z potrzeby jest praktykowane. Konkurencja ta powstała na ranczach. Bydło, jak państwo wiedzą, porusza się w stadzie i czasem po prostu trzeba oddzielić jednego z tak wielu osobników, w celu szczepienia, czy oznakowania. Wtedy grupa takich kowbojów jak ja, prawa, proszę państwa, bierze konie, otacza stado i oddziela jedną sztukę od reszty. I właściwie... dokładnie na tym polega cutting.
John wstał, zmienił miejsce i slajd, po czym kontynuował. 
— Cutting to zajęcie drużynowe. Na arenę zwykle wjeżdża pięć koni. Z jeźdźcami rzecz jasna. Oczywiście, w przypadku pracy na ranczo ich ilość może być przeróżna, ale mówię teraz o sporcie. Cztery pary pilnują, by bydło się nie rozdzielało, zaś jedna odcina od stada jednego z cielaków próbując utrzymać go z dala jak najdłużej się da.
Zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiał.
— Istotą cuttingu... tej całej dyscypliny... jest dobry koń i nie przeszkadzanie mu. Koń, który ma coś, co nazywacie powszechnie cow sense sam utrzyma cielaka wystarczająco długo daleko od stada. Niestety, często to jeźdźcy popełniają błędy: myślą, że ich koń wie mniej od nich i wydają mu polecenia. Ten ich słucha... i cielak za szybko wraca od stada. Cóż, takie życie. Ale tego właśnie większość z was zapewne musi się nauczyć: cutting polega na współpracy. Zarówno wszystkich par, które razem muszą tworzyć zsynchronizowany organizm jak i konia z jego jeźdźcem, który wie, kiedy może wydać mu polecenie, a kiedy zwierz ma działać na własne kopyto. Jasne? 
John przez dłuższą chwilę rozwodził się nad tym, jak należy zachowywać się w trakcie odcinania konia od stada, opisywał zachowania cielaków i tłumaczył, jak wybrać dobrego młodziaka do tej konkurencji. W końcu jednak znów przeszedł do samego startu.
— Cutting oceniany jest indywidualnie: to para, która odcina konia od stada jest poddawana ocenie. W trakcie występu każdy ma dwie i pół minuty na pokazanie się jury, a w jego trakcie tego czasu musi dokonać dwa odcięcia cielaka. Oceniane jest nie tylko to jak długo utrzymacie zwierzaka z dala od reszty, ale także styl i technika, w jakiej to zrobicie. Pozwólcie państwo, że zaprezentuje kilka przykładów...
John mówił jeszcze przez dłuższą chwilę. Po niej ogłosił, że zaraz wszyscy będą mogli się zebrać i pójść do siebie na odpoczynek, najpierw jednak chciał rozdzielić ludzi na drużyny i wyjaśnić, jak będzie wyglądała dalsza część kliniki.
— Pozwólcie, że podzielimy was ośrodkami. Dzięki temu będzie łatwiej się wam zgrać. Panna White będzie w drużynie z ekipą z Anarkii, a pozostali, czyli pani Zafira, pan Harry i uczestnicy z Estralli będą tworzyli drugą drużynę. Do każdego z was dojdzie oczywiście ktoś doświadczony od nas. No dobrze... więc tak, o trzynastej widzę się z grupą pierwszą na treningu. Około wpół do czwartej z grupą drugą. Kolejny wykład będzie o dziewiątej albo dziesiątej jutro, jak państwo wolą, mi to obojętne, a o wpół do pierwszej zrobimy sobie małe zawody i zobaczymy, która drużyna zdobędzie więcej punktów. Ach, o siódmej nasza restauracja zaprasza na kolacje. To chyba wszystko na teraz. Pierwszą drużynę zapraszam zaraz na trening, a reszta ma chwilę odpoczynku. 

TRENING GRUPY I  (link wkrótce)

Reszta poszła trenować. Harry i Cora postanowili więc znaleźć Ruskę, by przedyskutować z nią wykład, zaś Agness, Megan i Zafira siedziały razem w sali, rozmawiając i najzwyczajniej w świecie spędzając razem czas.
Właścicielka Echo Stable nie odbierała telefonu, dlatego też chwilę zajęło im znalezienie swojej szefowej. W końcu odkryli, że dziewczyna została zaprzęgnięta do roboty przez Kaśkę: siedziały w stajni klaczy ścieląc boksy. W budynku stało kilka koni, jednak większość zagród była pusta. Elsa leżała na jednej z bali siana, machając ogonem, a dziewczyny pracowały w pocie czoła.
— Hej, Ruska, ty niby na weekend przyjechałaś, odpocząć — rzucił Harry na jej widok, unosząc brew.
— Nie będę przecież stała i patrzyła.
— A poza tym jak szybko to załatwię to później możemy razem obejrzeć Avengersów. — rzuciła Kaśka z szerokim uśmiechem, wyglądając zza ścian boksu.
— Boże, Ruska, znów? — jęknęła Cora.
— Ej, jak znów? — Kasia odezwała się po raz kolejny: — Nie widziałam tego jeszcze. Nie mam czasu na takie rzeczy no. A i samej nudno.
Grupa przez chwilę wymieniała się zdaniami. Po kolejnej zaś wszyscy stali z widłami pomagając Kaście: w końcu co cztery pary rąk to nie jedna i razem uporali się ze wszystkim w parę minut. Po wszystkim dziewczyna podziękowała im za pomoc: w końcu nikt ich do tego nie zmuszał, samo wyszło, że chwycili za widły. Nawet Rusce tego nie proponowała: po prostu musiała wykonać swoją robotę. Konie nie mogą siedzieć w brudzie. 
— Ej, a te? Czemu stoją w stajni, nie na pastwisku? — spytał Harry, gdy już skończyli, wskazując na stojące w boksach klacze. — Zawody?
Kaśka pokręciła głową.
— Na sprzedaż są, ktoś ma przyjechać je oglądać. Choć pewnie nic z tego nie będzie... Babka jest strasznie niezdecydowana. Chce cudów z Nibylandii... a my mamy cuda z Prerii, nie bajki — wzruszyła ramionami. — Pegazów nie sprzedajemy.
Harry kiwnął głową z zainteresowaniem przyglądając się Our Sweet Deal.
— Hej, Rus, to nie ten koń, którego chciałaś kupić rok temu?
— Możliwe — rzuciła, a gdy podeszła do boksu i zobaczyła tabliczkę, kiwnęła głową — Tak, to ta klacz. Sweet Deal?
Kasia potwierdziła.
— Genialna jest, Ale jakimś cudem kupca nie ma. Ale nie narzekamy, jak by co będzie matką za jakiś czas. Ale i tak najfajniejsze sąAwenita i Lena — tu wskazała boks tarantowatej klaczy oraz gniadej quarterki — Obydwie chodzą w klasyce, więc nie pracuje z nimi, ale trudno o bardziej kochane dziewczynki. No nie, Awenita? Champ, co się gapisz?
— Ej, a jakieś cuttingowce macie?
— W tym momencie na sprzedaż jest tylko Ayasha — wskazała jedną z klaczy appaloosa — Ale pewnie inne niedługo dojdą. W każdym razie ładna kobyłka, bezproblemowa, choć wymaga jeszcze trochę pracy.
Harry zajrzał do boksu kobyły, po czym zwrócił się do Ruski i Cory:
— Ej, może załatwmy sobie parę koni i zróbmy sobie drużynę...? Nie musiałbym trenować z Potencialem sam.
Ruska natychmiast westchnęła z politowaniem, jakby do tej pory tylko czekała na tę propozycję.
— Harry, wiesz ile mamy koni...?
— Ej, ale Ruska! Będzie fajnie.
— Harry, my nawet bydła nie mamy — przypomniała mu Cora.
— Kupimy. Zrobimy zagrodę, będziemy hodować bydło i konie — powiedział, jakby to było coś najbardziej oczywistego w świecie — Na bydle zarobimy, a będzie fajnie. Poza tym Ayasha wydaje się być naprawdę fajnym koniem.
— Bo jest — Kaśka uniosła brew — Ale serio? Bydło? Masz o tym pojęcie jakiekolwiek? Z tego jest więcej strat, niż pożytku. 
— E tam, nie jak się dobrze rozkręci biznes. Trzeba w życiu ryzykować, no nie...?
Nim Ruska zdążyła się odezwać i skomentować jego zachciankę, Kaśka zadecydowała:
— Dobra ludzie, chodźcie się ogarnąć i przygotować wasze konie... konia?
Cora skinęła głową.
— No. Pierwszy team pewnie niedługo będzie kończył.

TRENING GRUPY II (link wkrótce)

Wracając z treningu członkowie grupy pierwszej czuli się co najmniej zmęczeni. Zwłaszcza na padniętą wyglądała Boksi, która do tej pory nie miała bliższej styczności z bydłem i była po prostu rozemocjonowana oraz wyczerpana podróżą. Nikogo więc nie zdziwiło, że wracając od razu zapowiedziała wycieczkę do łóżka. Z resztą, ludzie z Anarkii też nie tryskali energią: ruszyli na obiad do restauracji, by po prostu razem posiedzieć.

Około godziny siódmej wszyscy zebrali się na kolacji. Restauracja wyglądała na prawdę ładnie: jej wystrój utrzymany był w eleganckich, ale nieco zachodnich klimatach, a do stołu wszystkim gościom podano specjały, które zamówili sobie wcześniej. Przy okazji John załatwił rzutnik i spory wybór filmów, dzięki czemu po jedzeniu cała grupa mogła obejrzeć sobie na co tylko miała ochotę, skubiąc chipsy, ciasto, czy inne przekąski. Trener opuścił ich jednak dość szybko, śpiesząc się do domu, do żony. Z grupą z ekipy z Arishy została tylko Kaśka (która w końcu mogła coś obejrzeć i to uwaga, więcej niż w ciągu ostatniego miesiąca! W końcu razem z Ruską już po treningu oglądały razem tych tam Avengersów). Nikt jednak nie wpadł na pomysł, by robić sobie nockę: około jedenastej wszyscy rozeszli się do pokojów, aby następnego dnia być w stanie usiedzieć w siodle.


Miałam publikować wszystko na raz, ale chyba zbyt długo by to trwało. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko takiemu rozwiązaniu?
Jak podejrzewacie, planuje napisać jeszcze trzy części: trening pierwszej i drugiej grupy (będą podlinkowane, jak tylko się pojawią), dzień drugi oraz zawody. Także czekajcie cierpliwie: na początku chciałam po prostu odwalić brudną robotę, a potem brać się za te najważniejsze dla Was teksty.
Ach, co do opisu wykładu - starałam się, by był w miarę sensowny, ale jak wiecie, żaden ze mnie spec, także nie bierzcie sobie do serca wszystkiego, co przeczytałyście :D Z cuttingiem sama w życiu nie miałam większej styczności, dlatego zwłaszcza przemyślenia Johna mogą różnić się od tego, jak jest naprawdę. Ale cóż, to wirt, nie o 100% poprawność tu chodzi, prawda?
Obserwujcie stronę, kolejne teksty pewnie niedługo się pojawią.

7 komentarzy:

  1. uwielbiam Twój styl pisania! Czekam oczywiście na dalszy ciąg! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie wyszło! Nie mogę doczekać się kolejnych części, genialnie się to czytało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. GRAND PRIX również powróciło w łaski oraz uruchomiłam VSA. Serdecznie zapraszam na zawody!
    http://virtual-stable.blogspot.com/
    http://gpstud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy dodałam Memo aktywowałam również 5 moich starych koni i 2 które zaginęły w sprzedażach, więc to nie jest tak, że tamte są rzucone na pastwę losu, ale skoro tak to cofam ofertę, no bo jeśli nie może być uznany, to nie będę na siłę się pchać :) Dodałam go bo według mnie jest wyjątkowy
    I dziękuję za pomoc - masz rację do T.R.E.C.U to on się nie nadaje zupełnie. Ale wydaje mi się że jest jakaś taka dyscyplina w USA, zapewne nie uznana przez FEI, no bo widziałam z nim mnóstwo filmików i z dresażu i z właśnie czegoś takiego, ale nie wiem no, niech sobie po prostu taki będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, kurczę, przypomniałaś mi o Achaku i porozglądałam się i wychodzi na to że nawet nie jest u mnie wystawiony na sprzedaż :o Coś z nim zrobię, mam za mało ogierów na stajni, tyle że zmieniły mi się zupełnie gusta i zdecydowanie nie podoba mi się ten koń, jest taki ciężki, więc chciałam jeszcze zapytać czy masz coś przeciwko zmianie zdjęć? Bo przewinął mi się ostatnio zjawiskowy jak dla mnie appaloosa-dresażysta i skoczek i wydaje mi się, że nie ma go w vircie, a się po prostu zakochałam

      Usuń
  5. Ojeju, genialne :D
    Wybacz, że tak późno. W ogóle tę rozmowę w stajni, szczególnie reakcje Cory na wiadomość o oglądaniu Avengers uchwyciłaś tak perfekcyjnie... ;)
    Chociaż nie mogłam uwierzyć, że Kaśka tego jeszcze nie oglądała. Na szczęście szybko naprawiłyśmy ten błąd!
    Czekam niecierpliwie na trening i dziękuję za organizację :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu są wyniki :D http://farhorizons-stud.blogspot.com/2016/12/resutls.html

    OdpowiedzUsuń