Trening w trailu i western pleasure / kl. Aquene, kl. Avalon

Jeźdźcy i konie:
  1. Dawid Janicki na koniu Avalon
  2. Jan Zamojski na koniu Aquene

Data: 15 czerwca 2017r

Jan i Dawid zgadali się na wspólny trening. Mieli do obgadania parę rzeczy związanych z opieką medyczną koni, a przy okazji postanowili ruszyć tyłki Avalon i Aquene. Jan miał poćwiczyć podstawy traila z apoloosą, a Dawid równy chód na wolnej wodzy w ramach western pleasure. I tak też zrobili: siodłali konie, rozmawiając głośno, a gdy ustalili, co trzeba było ustalić, zabrali konie na krytą halę. 
Jan już wcześniej rozstawił sobie kilka przeszkód, Dawid zaś żadnych nie potrzebował. Rozgrzewali konie, prowadząc je obok siebie. Klacze jakby same zrozumiały, że mają dreptać rytmicznie i choć Aquene wydawała się prowadzić Avalon to obydwie szły grzecznie obok siebie nawet, gdy przyśpieszyli do galopu i Aquene musiała nieco gonić na zakrętach kasztankę. 
Slalom i wolt także robili jadąc obok i rozdzielili się dopiero, gdy uznali, że czas na główną część treningu. 
Dawid miał początkowo spore problemy z Avalon. Klacz cały czas próbowała przyśpieszać i chodziła bardzo nerwowo. Uznał więc, że spróbuje ją zmęczyć: przegonił ją wokół krytej hali i jak się potem okazało, dobrze zrobił. Straciła siły na nerwy i od razu opuściła głowę: w stępie wyglądała jak zawodowy koń do westernu pleasure. 
Gdy pogonił ją do kłusa klacz od razu go wyciągnęła, zaskoczona zmianą tępa: kazał jej więc znów zwolnić i powtórzył prośbę. Dopiero wtedy ruszyła w miarę spokojnie, na luźnej wodzy. Została za to pochwalona i mogła pójść chwilę w stępie. 
Po odpoczynku znów Dawid kazał jej przyśpieszyć, ale tym razem miał zamiar zrobić na niej dwa koła w tym chodzie, pilnując odpowiedniego tępa. Wprawdzie już po połowie Avalon zaczęła się nieco nudzić, ale weterynarz postanowił ją przetrzymać. 
Przez pozostałą część treningu mężczyzna ćwiczył z nią przejścia do kłusa oraz do galopu, robiąc od czasu do czasu przerwy na cofania, lub wolty. 
W tym czasie Jan na Aquene dawał czadu i nie popuszczał klaczy: z treningu trailowego zrobił się trailowo-wytrzymałościowy, bo i appoloosa miała dziś sporo energii, i Jan był w nastroju na harce. Po rozgrzaniu mięśni klaczy podjeżdżał do przeszkód w galopie, lub kłusie, po czym wykonywał różnorakie ćwiczenia. 
Aquene najlepiej wychodziło przechodzenie przez drągi i chody boczne: z tym nie miała problemów. Zbuntowała się jednak trochę, gdy Jan kazał jej przejść przez bramkę: kobyłka uznała, że ta jest trochę straszna, dlatego mężczyzna musiał robić kilka podejść, by w końcu wykonała ćwiczenie tak, jak chciał. 
Przechodnie przez mostek nie sprawiło jej żadnego problemu, a Jan naprowadzał ją na niego za każdym razem, gdy był obok. 
W końcu Aquene była cała zlana potem, podobnie jak jej jeździec. 
– Będę się zbierać z nią powoli. A ty? – spytał w końcu Jan Dawida. 
– Daj mi pięć minut to wezmę się za rozstępowanie. 
Mężczyzna kiwnął głową i przez ten czas prowadził klacz po ujeżdżalni w spokojnym kłusie, po czym razem z weterynarzem jechał wokół hali, rozmawiając i rozstępowując trochę wymęczone przez trening zwierzeta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz