Trening westernowy / kl. Potencially Fast Deal, og. Poison Potion SW [1]

Jeźdźcy i konie:
  1. Jan Zamojski na Poison Potion SW
  2. Dawid Janicki na Potencially Fast Deal

Trener: Jan Zanojski
Data: 29 października 2016r

Każdy koń wymaga czasem treningu, który przypomni mu podstawy. Pan Jan oraz Dawid postanowili więc, że dziś wspólnie popracują nad dwoma zwierzakami. Weterynarz brał oczywiście swoją ulubioną Fast, zaś Jan postanowił poćwiczyć chwilę z kolorowym Poisonem, ogierem od dłuższego czasu wystawionym na sprzedaż.
Obydwoje znajdowali się w innych stajniach, jednak ich czynności były do siebie nadzwyczaj zbliżone. Dawid był boksie Fast w budynku dla klaczy, zaś Jan czyścił Poisona na myjce w stajni dla ogierów. Nie śpieszyli się. 
Weterynarz miał drobne problemy z wyczyszczeniem kopyt swojej klaczy, jednak podszedł do tego z na tyle dużą cierpliwością, że kasztanka w końcu się poddała, pozwalając mu wykonać swoją powinność. Poison zaś nie sprawiał żadnych problemów.

Mężczyźni spotkali się na krytej hali, niemal w tej samej chwili wprowadzając nań konie. Wsiedli na nie i jechali wokół bandy ramię w ramię. Konie nie miały problemów z utrzymaniem rytmu. Mimo, że Poison był ogierem nie zwracał większej uwagi na Fast, idąc spokojnie z opuszczonym łbem. Wystarczyło się jednak przyjrzeć, aby zauważyć, że kasztanka idzie bez poganiania, zaś pan Jan bezustannie musi pracować, by utrzymać ogiera w odpowiednim tempie. A przecież szli umiarkowanym stępem!
Rozmawiali przez chwilę o nieistotnych sprawach, po jakimś czasie płynnie przechodząc do kłusa. Poison jednak nie miał większej ochoty na dotrzymanie kroku koleżance, dlatego pan Jan postanowił wjechać za Fast licząc, że to zmotywuje konia do szybszego chodu. Cóż... niewiele to dało. Jeździec cały czas musiał pilnie pracować, by jego wierzchowiec dorównywał w swoim chodzie kasztance.
Prowadzili konie w kłusie przez dwa okrążenia, po czym rozdzielili się na chwilę, zwalniając do stępa i próbując rozgrzać inne mięśnie zwierzaków poprzez niewielkie okrążenia i ósemki. Po kilku minutach pracy w stępie Dawid pogonił Fast, zmuszając ją, by rozgrzała się w kłusie; pan Jan wkrótce do niego dołączył, mimo, że Poison wyraźnie nie miał na to większej ochoty.
Znów wjechali na bandę tym razem po to, by zagalopować. Pan Jan nawet nie próbował prowadzić ich małego zastępu: ogier nieco lepiej szedł za klaczą, niż sam, choć różnica była naprawdę znikoma. 
Po dosłownie chwili kłusa - tylko tak o, na rozgrzewkę - przeszli do stępa i znów zrównali się ramionami. 
— Rozłóżmy już jakieś drągi — powiedział Dawid, podjeżdżając na Fast do położonych z boku hali belek.
Pan Jan nie oponował. Obydwa konie stały luzem, z wodzami zarzuconymi na horn i opuszczonymi łbami, nie ruszając się ani na krok, gdy mężczyźni rozkładali drągi. Jeden rząd na stępa, drugi na kłus, trzeci na jakieś cofanie. Wystarczy? Chyba tak, nie ma co przesadzać z ilością ćwiczeń na jednym treningu.
Wsiedli na konie i zaczęli po kolei przejeżdżać swój mały tor.
Pan Jan pracował z Poison na boku z kłusie, robiąc różne esy i floresy, zaś Dawid poprowadził Fast w stępie na drągi. Klacz przeszła przez nie, raz stukając kopytem w drewno. Natychmiast zrobił powtórkę: tym razem kasztanka nie miała problemów.
Dawid odjechał na bok, ćwicząc z klaczą cofania w tył, na razie bez żadnych dodatkowych elementów, zaś pan Jan poprowadził swojego wierzchowca na przeszkodę w stępie.
Poison może i był koniem leniwym, ale wiedział o co chodzi w trailu: nie miał żadnych problemów z pokonaniem przeszkody. Pan Jan dał za to mu chwilę na luźnej wodzy, zaś Dawid w tym czasie poprowadził Fast na cofanie na drągach, z którym nie miała większych problemów. Może nie była zbyt szybka, ale na pewno wykonała ćwiczenie prawidłowo.
Zrobili jeszcze sporo prób, zarówno w stępie i kłusie, jak i w cofaniu. Konie nie sprawiały większych problemów: Poisonowi wprawdzie brakowało energii, zaś Fast dość szybko zaczęła się nudzić i chwilami miała problem z utrzymaniem odpowiedniego tempa, jednak mężczyźni byli w miarę zadowoleni ze swoich koni.
W końcu wyjechali z hali, rozmawiając o tym, co właśnie zrobili — trening nie był może zbyt trudny, ale na pewno przypomniał koniom podstawy pracy i dał możliwość sprawdzenia, czy nie popełniają błędów na podstawach, a o to przecież chodziło. 
Wrócili do innych stajni i rozsiodłali konie, nie wyprowadzając ich jednak na pastwisko. Lada moment miało zacząć się karmienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz