Trenerzy: Dawid Janicki
Data: 4 czerwca 2017r
Był ciepły, słoneczny dzień. Dawid i Sindy dopiero co dojechali do stajni. Ponieważ to ona powadziła, mężczyzna cały czas był nieco zaspany. Nie mógł sobie jednak pozwolić na lenistwo: Missouri potrzebowała zmiany opatrunku, bo wczoraj skaleczyła sobie nogę, zaś potem kilka koni czekało na trening.
Gdy skończył zajmować się appaloosą był już w pełni rozbudzony, dlatego na dobry początek dnia postanowił popracować trochę z Avalon. Ściągną młodą kasztankę z pastwiska i zajął się nią: klacz podczas czyszczenia stała spokojnie, grzecznie podając nogi. Dobry konik... W końcu znali się od dawna, jak mogłoby być inaczej?
Założył klaczy kawecan i przypiął do niego lonżę, zaś przez ramię przewiesił sobie ogłowie.
– Dobra, młoda, idziemy. No chodź – powiedział, kierując się z Avalon na małą ujeżdżalnie, z której klacz miała widok na pastwiska.
Gdy znaleźli się już bezpiecznie na ujeżdżalni odpiął kasztance lonże. Ta stała przez chwilę w bezruchu, wypatrzona na Dawida, by dopiero po chwili zrozumieć, że jest wolna. Od razu podeszła do ogrodzenia, spojrzała na pasące się w oddali stado i zarżała cicho, po czym schyliła i spod ogrodzenia skubnęła odrobinę trawy. Dawid obserwował ją, czekając, aż znów podniesie głowę, co stało się po kilku chwilach.
– Dobra, młoda, stępem – dał jej sygnał ręką, by ruszyła.
Avalon zrozumiała o co mu chodziło dopiero, gdy Dawid zrobił obszerniejszy ruch. Wtedy, nie narzekając, ruszyła powoli wokół ogrodzenia, kątem oka spoglądając na swojego trenera. Ten zaś prędko zauważył, że klacz wyraźnie próbuje przyśpieszyć, idąc niezwykle dynamiczne. Nie zmieniała jednak chodu: już dawno nauczyła się, że tak nie wolno. Przy człowieku ma patrzeć na niego i wykonywać jego polecenia.
Dawid nie był jednak głuchy na „prośbę” Avalon: pozwolił jej przejść do kłusa, a gdy zauważył, że klacz ma w sobie nadmiar energii, kazał jej zagalopować. Jednocześnie cały czas starał się być na równi z nią, co przy małej ujeżdżalni nie było nazbyt trudne.
Avalon początkowo galopowała bardzo nierytmicznie, ale w końcu opuściła łeb i wyrównała krok. Wtedy właśnie Dawid kazał jej zwolnić, a potem zatrzymać się i przypiął lonże do kawecana.
Zawiesi lonżę na ogrodzeniu i poszedł poukładać drągi: Avalon, widząc, że Dawid niesie coś za nią, drgnęła, ale spokojny głos mężczyzny, który prędko zauważył co się święci, uspokoił ją. Gdy drągi były już rozłożone, weterynarz wrócił do kasztanki i chwycił za lonże.
Przez chwilę prowadził ją wokół siebie, najpierw w stępie, później w kłusie. Czekał, aż Avalon znów się rozluźni: gdy to nastąpiło, poprosił ją kilkukrotnie, by przeszła nad drągami, co sprawiło jej drobne problemy za pierwszym razem. Kolejne próby były udane, więc aby jej nie znudzić zaczął prowadzić ją przed sobą w stępie i co jakiś czas zatrzymywał się, prosząc o cofanie z ziemi. Jak to z Avalon bywa, klacz nie była zbyt cierpliwa. Robiła krok w tył i niemal od razu chciała iść do przodu. Dopiero za trzecim razem cofnęła się o dwa metry bez poprawki Dawida, za co została sowicie nagrodzona głaskaniem.
Następnie trener zmienił kawecan na ogłowie i korzystając z dobrodziejstw ogrodzenia, wsiadł na nią na oklep. Avalon potrzebowała chwili w stępie, by zaakceptować na grzbiecie jeźdźca, a gdy to już się stało, Dawid poprosił ją o delikatny kłus. Po dwóch niewielkich kołach poprowadził ją na drągi, które pokonała bez problemu.
Kazał klaczy zwolnić do stępa i poprosił ją raz o cofanie. Gdy próbowała iść do przodu, nie pozwalał jej na to, dlatego od razu cofnęła się o metr. Znów zrobił z nią okrążenie w kłusie, przejeżdżając przez drągi i powtórzył cofanie. Tym razem musiał nieco mocniej ją do tego zachęcić, ale poza tym cofnęła bez problemu.
Pochwalił ją za to, po czym przez kilka minut prowadził w stępie. Następnie zsiadł z niej, posprzątał drągi i wziął lonże.
Nie odprowadzał klaczy do stajni, a od razu na padok: nie spociła się jakoś szczególnie, a dzięki temu od razu mógł wziąć ze sobą kolejnego konia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz