Trening rekreacyjny / og. Powhatan, kl. Sheez Sparky Lena [1]

Jeźdźcy i konie:
  1. Lena na koniu Sheez Sparky Lena
  2. Jan na koniu Powhatan

Trener: Jan
Data: 4 czerwca 2017r


– Panie Janie! – usłyszał za sobą zarządca stajni.
Wołał go wysoki, kobiecy głos. Odwrócił głowę. Zobaczył biegnącą ku sobie Lenę, która właśnie przyjechała do hodowli.
– Witaj, kochana. Jak dzień?
– Nieźle, dostałam małe zlecenie. Ale nie o to mi chodziło.. tak pomyślałam... pokazałby mi pan jak jeździć w klasyce? Znajoma mnie do siebie zaprasza, ma konie, ale... no...
– Jasne, dziecko. O piętnastej? Teraz muszę Aquene ogarnąć.
Lena skinęła głową.
– Przygotuj sobie swoją imienniczkę, zobaczymy, co razem wymodzicie.


Obydwoje stawili się o piętnastej na dużej ujeżdżalni. Lena-człowiek trzymała za wodzę Lenę-konia w klasycznym rynsztunku. Jan wziął sobie do towarzystwa swojego Powhatana, jednak nie wysilał się, by zmuszać go do noszenia klasycznego siodła. Siedział już na koniu w przeciwieństwie do Lenki.
– Co stoisz na ziemi, wsiadaj – powiedział, prowadząc Powhatana stępem wokół niej.
Gdy dziewczyna wsiadła, zatrzymał appaloosę.
– Dobra, przede wszystkim pamiętaj: jazda konna to... jazda konna. I tak bazuje na tym samym, różni się detalami.
Wyjaśnił Lenie, jak ma prowadzić konia, na którym jedzie, po czym zaczęli stępować wokół ujeżdżalni. Dziewczyna prowadziła zastęp. Jan co chwilę kazał jej skręcać i robić serpentyny, podążając za nią na Powhatanie. Gdy zauważył, że czuje się w miarę pewnie, zrównał swojego konia z nią.
– Nie siedź jak w fotelu, to klasyczne siodło. Jesteś teraz damą, Lenka, no już. Lepiej. Dobra, teraz zakłusujemy. Zobaczymy, jak ci pójdzie anglezowanie. Ach, tylko daj jej mocny sygnał, wiesz, że to leniuch.
Faktycznie, Lena nie miała ochoty zakłusować. Dopiero, gdy Jan cmoknął, klacz wykonała polecenie, ruszając spokojnym, równym kłusem.
Nauka anglezowania trwała dłuższą chwilę. Jan jechał cały czas obok dziewczyny, pilnując, by jej koń nie zwalniał, gdy ta próbowała załapać o co w tym chodzi. Jednocześnie cały czas poprawiał ją słownie: a to kazał jej opuścić ręce, a to ustabilizować nogi.
Gdy Lena dostała zadyszki przeszli na moment do stępa i gdy odpoczęła, powtórzyli zabawę.
– Dobra, dość tego dobrego. Na środku masz tyczki do pole bendingu. Jedziemy. No jedź przodem, dajesz.
Gdy musiała skupić się na sterowaniu koniem nie było już tak łatwo, ale po dziesięciu minutach mniej więcej załapała o co i w tym chodzi.
– To się wydawało prostsze. Cholera, to siodło jest niewygodne, dupa mnie boli.
– Jak latasz niczym worek kartofli to nie ma się co dziwić – skwitował Jan. – Dobra, rozstępuj ją i idź do stajni, powtórzymy to niedługo. Ja jeszcze chwilę się z nim pobawię.
Leny stępowały, zaś Jan i Powhatan jeszcze przez chwilę pobawili się na placu. Wprawdzie tylko w stępie, ale to wystarczyło, by mężczyzna poczuł się zadowolony. Trochę cofań, trochę chodów bocznych na belce, której ktoś nie sprzątnął po treningu, później parę razy przejechał slalom, pilnując, by być jak najbliżej tyczek.
Do stajni zjechał dziesięć minut po Lenach, zastanawiając się, co powinien zrobić na kolejnym treningu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz