Teren / kl. Icy Sparks, kl. Story of an Heir, og. Turi, og. Poison Potion SW

Zastęp:
  1. Piotr Biały na koniu Turi + Icy Sparks
  2. Jacek Zachodzki na koniu Poison Potion SW + Story of an Heir
Data: 3 czerwca 2017r

Piotr czasem lubił pojechać w teren sam. Wprawdzie był prezenterem, nie zawodnikiem, ale nikt mu nie bronił wsiadać na konie, a wyjazdy poza stajnie sprawiały mu przyjemność. Właśnie czyścił Heir i myślał o tym, jaki czaprak wybrać dla strojącego obok Turiego: jak zwykle, miał plan jechać z dwoma końmi, aby jego podopieczna ruszyła swoje cztery litery i nie była tylko obrośnięta tłuszczem.
Gdy schylił się po szczotkę, kątem oka zauważył idącego obok Jacka. Chłopak wyglądał na przygnębionego.
– Hej stary, co jest? – zawołał do niego.
Zamyślony Jacek poderwał zaskoczony głowę.
– Emm... co? Nic takiego – wzruszył ramionami.
Ton jego głosu sprawił, że Piotrek nie był w stanie mu uwierzyć... a teraz za język go nie pociagnie. Chyba że... ech, niech straci.
– Masz coś do roboty teraz?
– Zawsze się znajdzie. Ale nie, nie mam nic konkretnego.
– To bierz z padoku Poisona i Icy przy okazji, nie będę jechał sam.
Jacek marudził trochę pod nosem, ale po chwili Piotr go przekonał: opiekun bydła poszedł po konie, mając jechać konno pierwszy raz od paru miesięcy.


Dwie osoby, cztery konie – chcąc nie chcąc, nie mogli jechać zbyt blisko siebie. Na szczęście w stępie nie mieli problemów z porozumiewaniem się. Problem jednak sprawiała Icy, która bardzo ciągnęła, by wrócić na pastwisko. Dlatego prędko zrobili małą podmiankę. Jacek dostał Heir, a Piotr prowadził przy siodle Icy.
Mimo, że prezenter próbował ciągnąć kolegę za język nie potrafił nic z niego wydusić: a wiedział, że pod jego miną na pewno kryło się coś więcej. W końcu dał sobie spokój i zarządził kłus po równej, długiej drodze.
Konie płynnie przeszły do kłusa. Turi sprawiał wrażenie zadowolonego z przejażdżki: szedł dość lekki i żwawo. Po reakcjach Jacka Piotr mniemał, że chłopak sobie radzi ze stajenną krówką, choć niekoniecznie za sobą bardzo przepadali.
Po chwili w kłusie Piotr zarządził spokojny, równomierny galop, który nie potrwał jednak za długo: klacze hodowlane nie miały najlepszych na świecie kondycji i nie miał ochoty przeciążać ich stawów. Prędko wrócili do kłusa, a gdy postanowił skręcić w boczną, wąską i nierówną ścieżkę, przeszli do stepa.
Dopiero tam zaczęli zupełnie swobodnie rozmawiać. Piotr zapomniał o próbie wyciągnięcia z kolegi tajnych informacji, więc temat zszedł na psy. Dosłownie: prezenter zaczął opowiadać o nowym psie swojej siostry, po czym Jacek podtrzymywał temat, opowiadając niestworzone historie o terierze, którego miał jako dziecko.
I właśnie wtedy wyszło szydło z worka.
– No i wczoraj rodzice do mnie zadzwonili, że Jady, wiesz, jego córka, odeszła – powiedział w końcu smutnym tonem.
Oj.
Piotr, nie wiedząc, co zrobić na takie oświadczenie zmienił temat, poczym wyprowadził zastęp z krzaków, pogonił konie do kłusa, a chwilę potem do galopu, dzięki czemu temat umarł (w miarę) naturalnie.
Wracali do stajni stepem, machając po drodze do Sindy, która akurat prowadziła zajęcia dla grupy rekreantów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz