Trenerzy: Katarzyna Wiśniewska
Data: 13 czerwca 2017r
Trening czyni mistrza, a Kaśka zdecydowanie chciała nim być. Razem z nią zaś na szczyt miały się wznieść jej konie. Dlatego dziś uznała, że weźmie ze sobą na trening Sheez, która ostatnio poszła trochę w odstawkę, co nie zrobiło jej dobrze. Jakimś cudem uznała, że drągi są straszne i nawet, gdy te leżały sobie grzecznie pod stajnią wzbudzały w niej strach. Cóż... kobyła wyraźnie głupieje na starość, nie?
Przyprowadziła gniadoszkę z pastwiska do stajni i wyczyściła ją, uważnie sprawdzając jej nogi. Czyszcząc, planowała, jak rozegrać trening: na małej ujeżdżalni czekało już siodło z ogłowiem i rozłożone drągi. Wolała jednak najpierw pozbyć się nadmiaru energii z ciała Sheez, dlatego chyba dobrze byłoby wziąć ją na chwilę na roundpen...
Gdy ogarnęła klacz, ruszyła więc na niego, uzbrojona w konia na kantarze, do którego przypięty był uwiąz. Już na miejscu odpięła linkę i odgoniła klacz od siebie, prowadząc ją wokół spokojnym stępem. Po kilku chwilach pogoniła ją jednak do kłusa: Sheez nie narzekała na odrobinę więcej ruchu i gdy tylko poczuła, że „może” sama z siebie wyciągnęła chód. Kaśka jej nie zatrzymywała, wręcz przeciwnie: dość szybko poprosiła ją o galop i odskoczyła od razu, wiedząc, co ją czeka.
Sheez wykonała parę radosnych baranów. Początkowo jej galop był dziki, energiczny, ale pozbawiony taktu; gdy nadmiar energii zszedł z klaczy ta stopniowo zaczęła zwalniać. Kaśka przypilnowała jednak, aby nie przeszła do kłusa. Przez parę minut potrzymała ją w spokojnym galopie, by w końcu pozwolić gniadoszce odsapnąć.
Dziewczyna prowadziła kobyłkę przez chwilę wokół siebie w stępie, czekając, aż jej oddech się wyrówna, po czym przywołała ją do siebie, zapięła jej uwiąz i ruszyła ku małej ujeżdżalni.
Specjalnie prowadziła Sheez na około ujeżdżalni tak, aby ta nie zauważyła drągów. Jeszcze przed wejściem na nią zmieniła kantar klaczy na ogłowie, które czekało na ogrodzeniu. Kobyłka bez problemu przyjęła wędzidło i już po chwili, nie świadoma tego co ją czeka, została wprowadzona na ujeżdżalnie.
Quarterka dostrzegła drągi akurat w chwili, w której Kaśka zamknęła bramkę. Nastroszyła uszy i błysnęła białkami.
– No czego się boisz, głupia – mruknęła dziewczyna, unosząc brwi.
Wzdychając, zostawiła klacz samą sobie: wodze były związane i nie miały jak zsunąć się na ziemię. Podeszła do drągów leżących na środku ujeżdżalni i po prostu przez nie przeszła, kilkukrotnie, tak, by Sheez zajarzyła o co chodzi; słynęła z naśladownictwa, więc to chyba też powinno zadziałać?
Gdy podeszła do quarterki ta już chyba przywykła nieco do towarzystwa drągów, po opuściła łeb, choć wciąż łypała nieufnie na niebezpieczną przeszkodę. Kaśka wzięła wodze do ręki i zaczęła prowadzić Sheez po okręgu ujeżdżalni: na dłuższych bokach, które były bliżej drągów, klacz próbowała odskakiwać. Dopiero po kilku okrążeniach zrozumiała, że to chyba nie jest takie straszne. Kaśka, widząc, że jej zwierzak się rozluźnia, stopniowo zataczała coraz mniejsze kręgi, jednak gdy znalazła się przy przeszkodzie i powąchała ją, znów się wystraszyła.
Kaśka powtórzyła ćwiczenie, które tym razem poszło im znacznie szybciej. Sheez bez problemu podeszła do drągów i tym razem spoglądała na nie tylko z lekkim niepokojem. Dziewczyna dała jej chwilę na przemyślenie, po czym rozłożyła wodze i weszła między drągi. Klacz drgnęła, jednak zachęcona spokojnymi słowami powoli zaczęła iść po przeszkodzie. Gdy ją pokonała, została sowicie nagrodzona głaskaniem.
– Takie to straszne było? Co tam, że miesiąc temu bez problemu po nich przechodziłaś, nie? – mruknęła. – Dobra, koniec tego na dziś. Choć chciałam cię bardziej wymęczyć, wiesz? Ale jutro dostaniesz popalić.
Wyprowadziła kobyłę z ujeżdżalni, prowadząc ją na pastwisko. Tam tylko sprawdziła stan jej nóg i pozwoliła jej wrócić do koleżanek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz