Spacer w ręku / kl. Missouri, kl. Ceana [1]

Brali udział:
  1. Jacek Zachodzki i koń Ceana
  2. Magdalena "Lena" Piskorska i koń Missouri
  3. Sandra 'Sindy' Janicka
Data: 6 czerwca 2017r

Dzisiejszego ranka Sindy była umówiona na niezwykłą wizytę: do stajni miała wpaść klasa z pobliskiej podstawówki. Wprawdzie nieczęsto się na to zgadzali, ale dyrektorka placówki zna się z panem Janem od lat i tym razem wyjątkowo się na to zgodził. Instruktorka poprosiła więc Lenę i Jacka by przygotowali dwa konie, które miała zamiar im na początku pokazać i wyjaśnić, jak „działa” koń. 
W międzyczasie Tom, Dawid i Kaśka przygotowywali konie do oprowadzanek, które miały odbyć się później.
Lena i Jacek uwijali się jak mogli, by porządnie wyczyścić Misssouri oraz Ceanę. Obydwie tarantowate klacze powinny zrobić na dzieciakach nie małe wrażenie, a przynajmniej na to liczyli. Sindy zadzwoniła do nich, chcąc ich pogonić, akurat w chwili, w której szli razem, ramię w ramię, na niewielkie, nieużywane pastwisko, na którym miała rozłożyć się klasa. 
Klacze szły spokojnie obok nich. Ceana, prowadzona przez Jacka, kręciła nieco nosem, ale wystarczyło spojrzenie chłopaka, by przestała narzekać. Gdy dzieciaki zobaczyły konie, natychmiast podbiegły do płotu: nauczycielki nie do końca sobie z nimi radziły. Dopiero Sindy przywróciła na padoku spokój i konie mogły zostać bezpiecznie wprowadzone.
Lekcja trwała około pół godziny. Sindy, wspierana przez Lenę i Jacka, opowiadała o koniach: o tym, jak się przy nich poruszać, jak czyścić i jak podnosić kopyta. Siodła, ogłowia i szczotki przygotowała sama, rozwieszając je na ogrodzeniu: dzieci mogły je dotknąć i sprawdzić. Po wszystkim pozwoliła dzieciakom podejść po kolei do klaczy i pogłaskać je. Większość chciała od razu przytulać kucyka, jednak Jacek dla ich bezpieczeństwa nie zgodził się na to.
Gdy dzieciaki ruszyły na dalszą część wycieczki, Jacek z Leną uznali, że chyba przyda się klaczom mały spacer, a że nie mieli w planach nic szczególnego, wyszli z padoku i zaczęli krążyć po stadninie. Rozmawiali o bzdurach, co jakiś czas przystając i pozwalając tarantkom skubnąć trawy.
W końcu odprowadzili Ceanę i Missouri na pastwiska. Lena wróciła do domu, zaś Jacek poszedł załatwiać jakieś sprawy dotyczące krów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz